Pamiętasz jak się poznaliśmy?
Wszystko zaczęło się tak niewinnie. Tu nie było fanfar, udziału osób trzecich.
Byliśmy tylko my. Wystarczyła Twoja zwykła pomoc, bo jestem idiotą,
który sobie nawet z biletem na pociąg nie umie poradzić. Tak, właśnie tak się
spotkaliśmy. Dosiadłaś się do mnie na trzecim peronie krakowskiego przystanku,
kiedy próbowałem skołować kilkanaście groszy, których zabrakło mi na druczek
upoważniający do przejazdu.
Nawet teraz nie jestem w
stanie powiedzieć co miałaś ubrane. Nie pamiętam czy miałaś makijaż.
Przypominam sobie tylko uśmiech na ustach i w oczach. Wtedy zaoferowałaś mi
pomoc. Nie zaczęłaś wyzywać mnie od meneli i darmozjadów jak to robili ludzie, których prosiłem o te grosiki. Nie jesteś taka, nie
byłaś wtedy i wciąż nie jesteś.
Niby proste spotkanie, zwykłe,
ale zapoczątkowało coś, za co mogę Ci tylko dziękować. Nie byłoby oczywiście
nic więcej, gdyby nie to, że po dotarciu do serca kraju pomogłem odnieść Ci tę
cholerną torbę pod samo mieszkanie. Wiem, że wtedy, kiedy byłaś dla mnie
nieznajomą ta walizka ważyła strasznie dużo, a dzisiaj byłbym ją w stanie
dziesięć razy wnieść na dziesiąte piętro, żeby tylko móc Cię dłużej oglądać.
Ile miałaś wtedy lat? Szesnaście? Chyba jeszcze nie… Ja byłem przecież starszy.
Wtedy uważałem się za pana tego świata. Dobrze, że uświadomiłaś mi, że tak nie
jest.
Dobrze wiemy, że nawet nie
zdradziłaś swojego imienia przez prawie miesiąc. Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale
to również mnie w Tobie intrygowało. Chodziłem do Ciebie z bukietami kwiatów,
na co odpowiadałaś jedynie uśmiechem. Ciągle nie jesteś wylewna w uczuciach.
Wiem, że dlatego, że zostałaś zraniona. Boisz się powiedzieć co się stało, ale
doskonale wiem, że zabił bym tego, co odważył się wobec Ciebie źle zachować… Za
niektóre słowa chciałbym również siebie ukarać.
Potem od słowa do słowa
staliśmy się stałymi bywalcami parku. Często udawaliśmy się na spacery,
rozmawialiśmy, staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Czy to była wielka
miłość? Nigdy! W naszym przypadku dominowało zaufanie, w naszym przypadku była
niesamowita świadomość więzi, która utwierdzała nas w przekonaniu, że bez
względu na to, kim dla siebie jesteśmy – musimy być blisko.
Nagle, niespodziewanie
zostaliśmy parą. Podobno wszyscy dookoła wiedzieli, że tak to się skończy.
Czasem wspólnie śmialiśmy się z takich komentarzy. Dziwiliśmy się, że wszyscy
widzą w nas dwójkę zakochanych.
Niestety nie wszystko może
trwać wiecznie. Po roku naszej znajomości wyjechałaś do innego miasta. Do
artystycznego liceum. Tak, niesamowity talent malarski! Kiedyś obiecałaś mi, że
zrobisz pracę specjalnie dla mnie.
Stałem przyglądając się
odjeżdżającemu pociągowi ze łzami w oczach. Ja – zakochany dziewiętnastolatek i
Ty – niepoprawna optymistka. Bratnie dusze oddzielone od siebie przez odległość
setek kilometrów.
Codziennie telefonowałem do
Ciebie, często pisałem listy… Tak właśnie: pisałem listy. Może to staromodne,
jednak tylko na kartce wszystko co czułem było w miarę odzwierciedlone. Mijały
dni, a Ty ciągle nie miałaś na nic czasu. Wiem, byłaś zajęta. Cierpiałem nie
mogąc zobaczyć Twojego uśmiechu, bałem się, że już nie wrócisz… Z dnia na dzień
nasz kontakt urywał się, a ja nie kryłem łez na wspomnienie Twojego imienia.
Myślałem, że to już koniec,
ale Ty wróciłaś na wakacje do rodzinnej Warszawy. Byłaś jeszcze piękniejsza niż
przed rokiem. Z szerokim uśmiechem przywitałaś mnie – marnego studenta
architektury. Podarte jeansy tylko dodawały ci urody, a opadające na twarz
kosmyki włosów wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech. Wiedziałem, że jesteś
jedyną, tylko z Tobą chciałem spędzić życie już wtedy. A teraz?
Styczeń, 2013 rok
Nie mieliśmy nic
zaplanowane, a po raz kolejny oznajmiasz mi o wyjściu do Twojej mamy.
Zdenerwowany zaciskam pięści. Wargi składam w cienką linijkę, ale Ciebie nie
obchodzi moje zdanie. Od jakiegoś czasu liczysz się tylko Ty i tylko Twoje
potrzeby. Widzę na Twojej twarzy irytujący uśmieszek, który wprawia mnie w
jeszcze większą złość. Jestem bezsilny. Wiem, że i tak postawisz na swoim.
Wkurzam się, kiedy głośno śmiejesz się, a w Twoich oczach pojawiają się
szalejące ogniki. Zaczynasz mnie irytować! Stałaś się przekleństwem!
-Martyna! Znowu nie raczyłaś mnie o niczym poinformować?!
–krzyczę.
Przybierasz minę
niewiniątka. Stajesz się wtedy moją najukochańszą Tyśką, z którą spędzałem każdą
możliwą chwilę. Twoje oczy zachodzą łzami, a moje serce przechodzi ogromny ból.
-Dlaczego myślisz, że to wszystko zaplanowałam? Moja mama
nas do siebie zaprosiła. Nie chcesz to nie idź.
Unoszę brwi do góry
w oznace zdziwienia. Nie poznaję kobiety, którą kocham. Twój ton jest oschły.
Nie mam wyjścia. Mogę zostać, ale to byłoby w Twoim mniemaniu równoznaczne z
zakończeniem naszego związku. Bez słowa zakładam na siebie szarą koszulę i wspólnie
opuszczamy mieszkanie.
Siedzimy na
skórzanej kanapie w salonie mieszkania Twojej rodzicielki. Żartujecie między
sobą, wymieniacie się poglądami, a ja co jakiś czas nie zwracając uwagi na to,
o czym mówicie mierzę Cię lodowatym spojrzeniem. Nie rozumiem tej całej szopki!
Myślę, że nawet Twoja mama zdała już sobie sprawę z tego, że wszystko się
psuje. Czy to przeze mnie? Może w nas obojgu jest trochę winy? Nie… Próbuję
znaleźć w tym swój udział, ale wiem, że niczym nie zawiniałem. Chyba, że za mało
się staram. Czy to Ty mnie nie doceniasz?
W bezsensownych
humorach wracamy do siebie. Kładziemy się na łóżku po uprzednim przygotowaniu
się do snu. Już nawet nie ma w nas tej całej namiętności. Rzucamy w swoim
kierunku znaczące spojrzenia i oddalamy się w panowanie nocy.
Jak można stać się
wrakiem człowieka? Można chyba przez rutynę. Może to jednak nie jest rutyna?
Jesteśmy sobą zmęczeni? Codzienność nas przytłacza. To wszystko co dzieje się
dookoła stało się dla nas mało ważne, kiedy się poznaliśmy. Może teraz brakuje
nam starych nawyków, spontanicznych wypadów i przyjaciół?
Krzątasz się po
kuchni przygotowując dla siebie śniadanie. Już nawet posiłków wspólnie nie
potrafimy zjeść. Staję w progu opierając się o framugę drzwi. Uwielbiam, kiedy
ożywiona tańczysz do piosenki Monday
Mornig. Uśmiecham się pod nosem przyglądając się Twoim rytmicznie
poruszającym się pośladkom. Cały czar pryska, kiedy odwracasz się i mnie
dostrzegasz. Przybierasz inny wyraz twarzy, marszcząc brwi i warczysz w moją
stronę
-Co się tak gapisz?!
Delikatnie wzruszam
ramionami. Wiem, że cokolwiek bym teraz powiedział i tak Twojego nastawienia do
mojej osoby nie zmienię. Nie wiem, dlaczego tak się zachowujesz. Dałem Ci jakiś
powód?
Jak co dzień
wychodzę na zajęcia. Mój ostatni semestr, a Ty dopiero zaczęłaś studia. Nie
wyobrażam sobie jak to będzie po skończeniu edukacji. Znajdę pracę? Założę
własną działalność? Nie wiem.
Dni mijają bez
zmian. Ciągle jesteśmy sobie obojętni. Staliśmy się jak góry lodowe –
nieoddziałujące na siebie. Kilka razy próbowałem do Ciebie mówić jak to miałem
w zwyczaju kilka lat prędzej, ale Ty tylko patrzyłaś na mnie pogardliwie. Raz
nawet spytałaś, czy aby na pewno dobrze się czuję. Doskonale się czułem. Zawsze
było dobrze, kiedy miałem Ciebie obok…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ok, ok! Wiem, że miał być później, ale tak jakoś wyszło... Czekam na opinię, co do tego, kiedy ma się ukazać następny, gdyż... Ja napisałem już obiecane pięć rozdziałów i epilog! Jestem strasznie dumna z tego opowiadania! Komentarze mile widziane! Teraz powiem jeszcze, że szybko uwinę się z Nie jesteś jedyny potem skończę, a właściwie nie wiem kiedy, bo to na dłuższą mete jest DR (powinno się kilka jeszcze posów pojawić ;) )!
Jeeej, nie mogę wyjść z podziwu, jak Ty pięknie piszesz, naprawdę! Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów, informuj mnie rzecz jasna :) http://volleyball-love-story-zb9.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział, zapraszam ;) http://volleyball-love-story-zb9.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRazem z Coppernicaną założyłyśmy bloga, gdzie wykonujemy zwiastuny. Jeśli chcesz mieć filmik na Twojego bloga. Złóż zamówienie tutaj http://thriller-of-story.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCzekamy na Ciebie!